Te słowa JANA PAWŁA II kierują naszą uwagę na ludzi, którzy walczyli o WOLNOŚĆ i NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI. Składamy im HOŁD i wyrażamy WDZIĘCZNOŚĆ za ich trud i walkę o zachowanie „dziedzictwa, któremu na imię POLSKA”. Spoglądamy w przeszłość i widzimy tych którzy uczyli nas na czym polega PRAWDZIWY PATRIOTYZM i MIŁOŚĆ DO OJCZYZNY. Byli gotowi oddać życie za WOLNOŚĆ i niepodległość.
Obrazuje nam to POMNIK ‐ SKAŁA zatytułowany „KU WOLNOŚCI”, który ma nam przypominać o tym, że o wolność i niepodległość trzeba ciągle „WALCZYĆ” w myśl słów JANA PAWŁA II: „WOLNOŚĆ JEST NAM DANA I ZADANA”. Granice Polski z DRUTU KOLCZASTEGO W KOLORZE FLAGI NARODOWEJ są znakiem i przypomnieniem dla wszystkich o tych, którzy w walce o wolność płacili wysoką cenę ‐ ŻYCIE. Wielu zostało skazanych na: OBOZY, ŁAGRY, WIĘZIENIA, ZSYŁKI , INTERNOWANIA. Żyją w naszej pamięci, bo „OJCZYZNA ‐ to ziemia i groby… Narody tracąc PAMIĘĆ ‐ tracą ŻYCIE…” C.K.Norwid.
Listopad ‐ miesiąc pamięci o zmarłych, którzy odeszli na „drugą stronę” życia, ale wciąż żyją w naszej pamięci.
Odwiedziłem z modlitwą grób rodzinny na starym cmentarzu w Jaśle, gdzie spoczywają rodzice: Maria i Władysław Styczyńscy. Przy nazwisku Ojca widnieje napis: WIĘZIEŃ OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH w OŚWIĘCIMIU i Sachsenhauzen i nr obozowy 5804. Trwając w zadumie przypomniałem sobie LEKCJE jakie swoją postawą i słowem udzielił mi Tato. Często był zapraszany do szkół, aby dawać ŚWIADECTWO obozowego życia. Udzielał również wywiadów do prasy.
Oto jeden z nich, który udzielił 39 lat temu dla dziennika „NOWINY” Nr 80 z 25.04.1982r:
Tych troje patrzyło na śmierć z bliska. Śmierć kogoś była dla nich tym samym co noszenie na plecach cegieł. Te cegły nosili tak samo jak zwłoki kolegów do krematorium. W krematorium palili je i starali się nie myśleć, że być może tak będą palone ich ciała za dzień lub dwa. Wiedzieli o tym, ale starali się nie myśleć. Bo myślenie o tym na co dzień mogło zabijać. Powoli, ale skutecznie.
Władysław Styczyński – przed wojną pracował w Rzeszowie u ,,Cegielskiego”. We wrześniu 1939 roku walczył pod Pińskiem, Lidą, Wilnem, w VI dywizji artylerii ciężkiej. Aresztowany przez gestapo w Jaśle 17 kwietnia 1940 roku zostaje wywieziony do Oświęcimia. Oznaczono go numerem 5804. Edward Cygan trafił do obozu w tym samym transporcie. Wytatuowano mu na ręce numer 5863. Emilia Setnik. Miala 16 lat, kiedy została zatrzymana w Jaśle zimą, w styczniu 1943 roku. Przewieziono ją do więzienia w Tarnowie, a potem do obozu w Oświęcimiu. Jej numer obozowy – 35689. Pamięta najmniej, bo stosowane na niej pseudomedyczne eksperymenty osłabiły jej pamięć.
Wszyscy troje opowiadają o wydarzeniach sprzed czterdziestu lat pogodnie i z uśmiechem. Ten uśmiech może dziwić kogoś takiego jak ja, który wojny nie przeżył i nie wie, że po latach, do największej przeżytej tragedii człowiek podchodzi z optymizmem. Tak być musi, aby żyć, pamiętając.
Styczyński dobrze pamięta pierwszy dzień wojny. Z samego rana w fabryce zarządzono alarm, nad miastem pojawiła się grupa niemieckich myśliwców. Po oddaniu kilku serii strzałów z broni maszynowej, samoloty zniknęły w chmurach. Dzień był gorący, żar walił z nieba tak, że nie było czym oddychać.
Do fabryki „Cegielskiego” przyszedł rozkaz: zdemontować maszyny i urządzenia i przenieść całe zakłady do Lublina. Rozkaz udało się wykonać tylko częściowo. W Lublinie zostali ponownie ostrzelani, sprzęt zostawiono, ludzie powędrowali dalej na wschód.
Podchorąży Władysław Styczyński wstępuje do wojska we Włodzimierzu. Walczy pod Łunincem nad Prypecią, potem pod Lidą, broni Wilna. W połowie września to co zostało z jego dywizji przedostaje się na Litwę. Niektóre oddziały przechodzą do Puszczy Białowieskiej. W jednym z nich jest Styczyński. Przebywa tam do połowy lutego 1940 roku. Wreszcie pozbawieni środków do życia decydują się na powrót do domów. Przechodzą Narew i Bug. Przedostają się do Generalnej Guberni. Pod Wyszkowem zrzucają mundury. razem z bronią zakopują je w lesie, przebierają się w cywilne ubrania i każdy na własną rękę wraca do rodziny.
Styczyński pod koniec lutego jest już w Jaśle. Mieszka u rodziców. Spotyka się z kolegami i znajomymi. Wiosną nawiązuje kontakt z Józefem Bakiem, współorganizatorem w Jaśle Związku Walki Zbrojnej. Zostaje zaprzysiężony 30 marca. Ma wtedy 23 lata.
Jako żołnierz Armii Krajowej ma za zadanie roznosić ulotki pisma redagowane z nasłuchu radia Londyńskiego. Teren jego działania obejmuje Jasło, Jedlicze, Krosno i okoliczne wioski. W siatce kolporterów tajnych ulotek znają się tylko trzy osoby. Styczyński ma kontakt z Zofia Kranz, nauczycielką z Jedlicza i Józefem Zychowiczem, kolejarzem z Jasła. Razem pracują niewiele ponad dwa tygodnie.
17 kwietnia Władysław Styczyński zostaje aresztowany. Przed domem czeka na niego dwóch wysokich mężczyzn, ubranych po cywilnemu. Ten w jasnym ubraniu zatrzymuje go i żąda legitymacji. Okazuje się, że jest aresztowany. W czasie przesłuchania dostaje kilka razy w twarz. Mają go za radzieckiego wywiadowcę. Nie potrafią sobie wytłumaczyć po co wrócił, skoro na początku wojny był tak blisko wschodniej granicy. Stawiają go twarzą do ściany, biją po głowie i głowa o mur. Nie przyznaje się. Gestapowców nie interesuje jego praca w podziemiu AK, sądzą, że jest naprawdę radzieckim szpiegiem.
Trzy miesiące przebywa w więzieniu w Jaśle. W czerwcu zostaje wywieziony do Tarnowa i tam w łaźni więziennej spotyka Edwarda Cygana. Ostatni raz widzieli się jeszcze przed wojną, w Jaśle. Cygan został aresztowany 19 sierpnia. W tym dniu Niemcy mieli wydawać w Jaśle kartki na cukier. Chciał być jednym z pierwszych, wyszedł wcześnie i usiadł w parku na ławce, czekając kiedy otworzą biuro. Był chłodny ranek, dookoła pusto i cicho. Nie zwrócił uwagi, kiedy podeszli do niego jacyś ludzie, ubrani po cywilnemu. Zapytali, kto jest. Kiedy powiedział, kazali wstać i poprowadzili prosto do aresztu. Okazało się, że na ten dzień wyznaczona była łapanka. Co parę godzin do aresztu wpychano nowych więźniów. Rano następnego dnia porozsadzali ich po nowych celach. Tego dnia łapanka była również w Krośnie i Gorlicach. Wszystkich zwożono do Jasła.
Potem dużymi, wojskowymi samochodami przywieziono ich do Tarnowa. W więzieniu pod Górą św. Marcina Cygana razem z trzema innymi zamknięto w maleńkiej celi. Przesiedział tak pięć tygodni. 8 października zostaje wywieziony do Oświęcimia. W tym dużym transporcie więźniów znajduje się również Styczyński.
W Oświęcimiu Cygan nosi kamienie na budowę i ziemniaki do kuchni. Raz z głodu najadł się łupin z kubła. Dostał krwawej biegunki. Trafił do szpitala, który był tylko przedsionkiem do pieca. Przeżył. Wrócił do pracy. Po paru miesiącach został wywieziony do Hamburga. Na drogę dostali po kawałku chleba i trochę margaryny. Prawie wszyscy chorowali na puchline głodową. W ciągu paru godzin nogi, ręce i twarz stają się monstrualnie otyłe. To nerki odmawiają posłuszeństwa. Wielu, zwłaszcza starszych, umiera. Z Hamburga wiozą ich do Dachau. W tym obozie Cygan przebywa aż do wyzwolenia. Do Jasła wraca po dwudziestu latach od zakończenia wojny.
Styczyński w Oświęcimiu nosił zwłoki kolegów do krematorium. Wywoził również śmieci i pracował przy rozbiórce domów. Sprzątał także biuro zastępcy komendanta obozu Grabnera. Kiedy ten wychodził, więzień włączał radio i starał się zapamiętać zasłyszane z Londynu wiadomości. Potem przekazywał je Stanisławowi Głowie, jednemu z organizatorów ruchu oporu. Wiadomości te przekazywane były z bloku do bloku, z celi do celi. Uwięzionym pozwala to żyć nadzieją.
1 października 1944 roku w dużym 10-tysięcznym transporcie więźniów Styczyński zostaje wysłany w głąb Rzeszy. W Berlinie, w fabryce Heinkla, pracuje przy budowie bombowców. Z Berlina zostaje wywieziony do Sachsenhausen. Wiosną 1945 roku Amerykanie bombardują obóz, W jedną z niedziel nadlatuje kilkanaście samolotów i rozpoczyna się piekło. Więźniowie wybiegają na plac apelowy i kryją się gdzie popadnie. Wtedy ginie Józef Bąk, współpracownik Styczyńskiego z jasielskiej siatki dywersyjnej. Więźniów, którzy przeżyli, Niemcy pędzą do Lubeki. Ale to już jest koniec wojny. W puszczy Bülow Styczyński razem z innymi odzyskuje wolność. Pamięta, że było to 3 maja, o godzinie 11 przed południem. Amerykanie przywieźli im w kotłach zupę. Łapczywie zjadł dwie pełne menażki i od razu rozchorował się na biegunkę.
Trochę inaczej potoczyły się losy Emilii. Została aresztowana w Jaśle 15 stycznia 1943 roku, bo okazało się, że paczki, które kilkakrotnie zawoziła na prośbę koleżanki do Krakowa, zawierały ulotki. Zatrzymano ją w więzieniu w Jaśle, potem przewieziono do Tarnowa i po kilku tygodniach, stamtąd do Oświęcimia. Zaprowadzono do baraku i postawiono w szeregu razem z innymi więźniarkami. Tak stały trzy dni. Która upadła, to ja tak bito aż zabito na miejscu. Do dzisiaj nie potrafi sobie odpowiedzieć dlaczego ustała ona, 16-letnia krucha dziewczyna, jeszcze dziecko. Codziennie rano na apelu Niemiec wyciągał szpicruta za szyję co bledsze i słabsze. Od razu wysyłano je do komór gazowych.
Młodym Polkom, Rosjankom 1 Jugosłowiankom w ambulatoriach wszczepiano tyfus, aby lecząc go wypróbować nowe środki. Celowo zakazano rany na rekach i klatce piersiowej.
Tak było w Oświęcimiu. Podobnie w Ravensbrück, Altenburgu, Buchenwaldzie 1 w Weimarze, o którym wtedy nie wiedziała, że jest miastem Goethego. Z Weimaru przewozili ich do Dachau. W drodze usłyszała rozmowę dwóch Niemców, z której wynikało, że mają je wszystkie wystrzelać i spalić. Wtedy razem Z koleżanka uciekły. Los zdarzył, że spotkały polskich robotników, którzy je ukryli.
Emilia wróciła do Jasła w Zielone Świątki 1945 roku, boso, w sukience z namalowanym na plecach czerwonym krzyżem. Potem wyjechała na Śląsk, tam poznała przyszłego męża i razem wrócili do Jasła. Edward Cygan wrócił we wrześniu 1966 roku. Przyjechał i kupił dom, w którym mieszka do dzisiaj. Władysław Styczyński po wyzwoleniu zrezygnował z wyjazdu do Szwecji. Australii lub Stanów Zjednoczonych. Wrócił do Jasła w czerwcu 1946 roku i od razu zajął się organizowaniem spółdzielni inwalidów, której został pierwszym prezesem. Teraz pracuje dużo społecznie, pomaga kolegom, byłym więźniom Oświęcimia i innych obozów. Hoduje pszczoły.